Lipska fauna

Niedaleko domu mamy kanałek. To akurat nie dziwota, bo w Lipsku ciężko mieszkać daleko od wody. W "naszym" kanale żyje rodzina nutrii. Zupełnie nie boją się ludzi, wychodzą na brzeg i domagają się czegokolwiek do jedzenia. Po ich (nutrii, nie lipszczan) brzuchach widać, że miastowi dają się na te żebry nabierać.
Jedynie Tolek nie dokarmia nutrii, tylko dzielnie zwiewa gdzie pieprz rośnie. Jest bowiem w takim ciekawym wieku, że strasznie chciałby być dorosły i odważny, ale jednak ma w sobie sporo całkiem przerażonego dziecka. Przeraźliwe może być teraz wszystko - nutria, szelest wiatru, szmer w pokoju czy nawet własny cień; mama również. ;)
Nasze nutrie są super! Toczą bitwy o chleb z kaczkami, nie pogardza marchewką, a ostatnio wcinały nawet porzuconego tosta. Za czas jakiś na pewno zrobię zdjęcie z bliska. Jak Tylko Olcia, która jest w wieku charakteryzującym się odwrotnością cech wieku Tolkowego, przestanie nutrie ATAKOWAĆ.


A poza nutriami to już normalka: kaczki i wiewiórki.
Na tym polu wygrywao nasze podwarszawskie mieszkanie z dzikami, bobrami, lisami i sarnami za oknem.
PS. Tak, jestem pewna, że to nie są grube szczury. ;)  

PS. 2. To nasz widok w (pod)warszawskim mieszkaniu. To tu biegają wspomniane zwierzęta. Tego najbardziej brakuje mi w Lipsku. Ukochanego widoku i kawałka "własnej" trawy.



edit: uprzejmie donoszę, że kolorowy ptak na zdjęciach to mandarynka, a nie kaczka. Dzięki, Aniu, za oświecenie. :)

Komentarze

  1. Drogo Mężu, jak mi będziesz tu takie komentarze wstawiał, to Cię zabanuję.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz