wagary kontorolowane


Przez prawie całą szkołę miałam świadomość, że jak będę miała wyjątkowo zły dzień, będę zmęczona, albo nastąpi jakiś prywatny kataklizm, to mogę iść do Mamy i poprosić o możliwość zostania w domu. Wtedy następował krótki wywiad: czy nie ma żadnych klasówek, kartkówek, ważnych wydarzeń. Jak niczego w ten sposób nie zawalałam, to często odpowiedź była pozytywna. Moja Mama nie była standardowa i - jak twierdzą dziś moje koleżanki -  przynajmniej o pokolenie wyprzedzała otoczenie metodami wychowawczymi.
To był ogromny komfort psychiczny. Nie musiałam bawić się w uciekanie, kłamanie. I nie miałam problemu z wyszukaniem odpowiedniego miejsca na wagary. Po prostu odpoczywałam w domu. Wiedziałam, że popołudnie spędzę nad książkami uzupełniając to, co klasa robiła w trakcie dnia, ale i tak było warto. Niepisana umowa zakładała, że korzystam z tego przywileju tak rzadko, jak się da. Działało.
Jakiś czas temu z podobnym problemem zgłosił się do mnie Syn. TaTolek wyjechał i widać, że Tolkowi jest trudno, kiedy MaTolek z DemOlką zostają w domu, a On musi się spieszyć i pędzić do szkoły. Bardzo potrzebuje długiego, nudnego dnia w domu, pełnego nicnierobienia. Powtórzyłam mamine procedury, pytając o sprawdziany i prace domowe. Ponieważ okazało się, że tego dnia będzie test z matematyki, a i praca domowa nie była do końca jasna, Tolek pomaszerował do szkoły, ale z obietnicą, że wybierzemy jakiś "lepszy" dzień.
No i dziś TEN DZIEŃ nastał. Już wczoraj usprawiedliwiłam Jego przyszłą nieobecność u wychowawczyni i w sekretariacie szkoły, a Mały rósł z radości z minuty na minutę. Bez słowa zaraz po szkole odrobił do końca pracę domową, zrobił wszystkie zadania komputerowe, a dziś zaczął dzień od godzinnego czytania, bo i z tego musi zdawać relację w klasie.


Teraz zachwycone dzieciaki siedzą przytulone do siebie i radośnie NIC NIE ROBIĄ. Ot, wagary kontrolowane.
Moja radość była tym większa, że rano przyszła białą jak mleko mgła i Tolek nie mógłby iść sam do szkoły. A to znaczy, że od rana musielibyśmy się wszyscy spieszyć, popędzać i denerwować czy DemOlka łaskawie opuści mieszkanie o wyznaczonej godzinie tak, żeby Tolek nie spóźnił się na lekcje. Zamiast tego mamy luzik i spokój.


A MaTolek ma ambitny plan wykorzystania tego dnia na odmalowanie salonu. Mam nadzieję, że dzieci zamkną się w pokoju dziecinnym, a mi uda się otworzyć wszystkie okna w salonie poszaleć z pędzlem.

Komentarze