O naszym ulubionym placu zabaw pisałam już tutaj (i nawet go pokazywałam) a potem tutaj dawałam znać, że ktoś nam go okrutnie zepsuł. Dziś wyjaśnienie.
W naszych okolicach jest sporo placów zabaw: kilka zwykłych, osiedlowych, jeden "adventure park", z mnóstwem zabawek linowych, wysokich, niskich, z wodą, studnią, tunelami i wszystkim, co można sobie wymarzyć, jeden sportowy ze ścieżką zdrowia dla dorosłych (widziałam tylko jedną mamę poza mną, która próbowałaby robić pompki, brzuszki czy podciągać się w czasie dziecięcych zabaw w piachu) oraz nasz ukochany plac zabaw - najprostszy i chyba najstarszy. Cały plac zabaw do: piaskownica, stół do ping-ponga, jedna maszyna do podnoszenia ciężarów (nieczynna, bo drewno się wypaczyło i ciężar zrobił się za duży dla przeciętnego zjadacza chleba) oraz jedna konstrukcja metalowo-drewniana.
Nie było żadnych huśtawek, zjeżdżalni, bujaków - nic takiego. Jak widać na zdjęciach, plac nie cieszył się dużym wzięciem, co dla nas także było plusem. Można było się podciągać, fikać koziołki "na trzepaku", wspinać po łańcuchach, słowem - ćwiczyć sprawność.
Ale widać komuś to przeszkadzało. W czasie ferii kartoflowych przyjechały koparki, teren został ogrodzony, a nasza ukochana konstrukcja - zrównana z ziemią.
W naszych okolicach jest sporo placów zabaw: kilka zwykłych, osiedlowych, jeden "adventure park", z mnóstwem zabawek linowych, wysokich, niskich, z wodą, studnią, tunelami i wszystkim, co można sobie wymarzyć, jeden sportowy ze ścieżką zdrowia dla dorosłych (widziałam tylko jedną mamę poza mną, która próbowałaby robić pompki, brzuszki czy podciągać się w czasie dziecięcych zabaw w piachu) oraz nasz ukochany plac zabaw - najprostszy i chyba najstarszy. Cały plac zabaw do: piaskownica, stół do ping-ponga, jedna maszyna do podnoszenia ciężarów (nieczynna, bo drewno się wypaczyło i ciężar zrobił się za duży dla przeciętnego zjadacza chleba) oraz jedna konstrukcja metalowo-drewniana.
Nie było żadnych huśtawek, zjeżdżalni, bujaków - nic takiego. Jak widać na zdjęciach, plac nie cieszył się dużym wzięciem, co dla nas także było plusem. Można było się podciągać, fikać koziołki "na trzepaku", wspinać po łańcuchach, słowem - ćwiczyć sprawność.
Ale widać komuś to przeszkadzało. W czasie ferii kartoflowych przyjechały koparki, teren został ogrodzony, a nasza ukochana konstrukcja - zrównana z ziemią.
rozśmieszam Tolka, który oniemiał na zniszczonym placu zabaw, z tyłu widać parkan i nowy plac w budowie
Teraz plac zabaw jest drewniano- kolorowy, pełen nowych zabawek i tłumnie oblegany. Jest zjeżdżalnia, huśtawka, hamak, karuzela - słowem wszystko to, co na innych placach zabaw. Zrobiony jest w sposób przedziwny - tak, jakby miał przede wszystkim być efektowny, a nie użyteczny. Ostatnio zapanowała np. moda na powykrzywiane stopnie na zjeżdżalnie, nie są równolegle, tylko każdy odchyla się w inną stronę. Wygląda fajnie, ale dla maluchów utrudnienie jest na tyle duże, że trzeba cały czas stać tuż obok, żeby w razie czego łapać spadającą kulkę. Huśtawka jest wielka (można się bujać całą rodziną), piękna, ale dzieci sama nie mają szans na nią wejść, bo jest za ciężka, itd., itp.
Z braku laku chodzimy tam prawie codziennie i każdego dnia z daleka słychać głosy płaczących dzieci, które co chwila mają jakieś wypadki. Plac zabaw wygląda teraz jakby był zrobiony na dorosłego człowieka. Dzieci co chwila z czegoś spadają, rozbijają się, uderzają głowami o wystające elementy drewniane. Lala jest za mała, Tolek się jest za duży i się nudzi. Dzięki temu odkrywamy uroki jesienno-zimowego parku, buszowania w krzakach (i błocie) i spacerów. Nie ma tego złego.
PS. Mimo, że jestem na tam prawie codziennie, ze dziwieniem odkryłam dziś, że nie mam żadnego zdjęcia samego placu zabaw. To z tej prostej przyczyny, że na ogół jesteśmy na nim po ciemku. Jak mi się kiedyś uda, to zrobię zdjęcie tego, co opisywałam.
PS. Mimo, że jestem na tam prawie codziennie, ze dziwieniem odkryłam dziś, że nie mam żadnego zdjęcia samego placu zabaw. To z tej prostej przyczyny, że na ogół jesteśmy na nim po ciemku. Jak mi się kiedyś uda, to zrobię zdjęcie tego, co opisywałam.
Komentarze
Prześlij komentarz