taka okoliczność...


Ponieważ od dwóch lat bardzo dużo podróżujemy z dziećmi, musiałam pogodzić się z myślą, że nie wygram z elektroniką i że dzieci nie wytrzymają w aucie przez 11, 15 czy 19 godzin  jedynie podziwiając widoki za oknem. Walczyłam jak lwica. Pakowałam książeczki, notesiki, kredki, długopisy i zabawki. Kupowaliśmy małe zestawy playmobil i ludziki lego, które dzieci dostawały już w drodze. Tolek dostał mapę, którą wnikliwie studiował, porównując z mijanymi napisami. Kroiłam ogórki, pomidorki i winogrona, które tez na jakiś czas przyciągały uwagę dziecięcą. Nawet na lizaki się zgodziłam, byle tylko wybronić się przed bajkami w podróży. Dzieciaki podróżują super, Lalka przyzwyczajona jest od maleńkości (sześciomiesięczną panienkę zabraliśmy w podróż autem do Grecji), ale jednak - na nudę nie ma mocnych. Po pięciu godzinach zaczynają marudzić i od tej pory powoli, ale stale, ciśnienie w aucie podnosi się. W końcu TaTolek zastrajkował i to On zarządził wprowadzenie elektronicznych sprzętów w ramach uspokajacza, który zapewniłby Mu większy komfort jazdy. Żeby nie mnożyć gadżetów, wpadliśmy na cudowny sposób blokowania iPoda między dwoma przednimi oparciami. Dzieci oglądały bajki, TaTolek miał spokój za kierownicą, a MaTolek cierpiał na chorobę lokomocyjną od wyginania się do ekranu i zmieniania bajek oraz regulowania natężenia dźwięku. W czasie ostatniej podróży Lalka uczuliła się i zastrajkowała pierwszego dnia na wyjeździe. Wokół las, zielona trawa, niebo, ptaki - a Lalka siedziała na kanapie i wyła, wyła, wyła, wyła, wyła.... nic nie pomagało. Jak już wystraszyła wszystko, co żywe w promieniu 5km, poddaliśmy się i włączyliśmy bajkę. Niestety, Córeczka była uprzejma wierzgnąć w ostatnich konwulsjach rozpaczy. Celnie. Noga zatrzymała się na krześle, na którym stał iPod. A ten przestał stać, a nauczył się latać. A właściwie nie nauczył się, niestety; poleciał lotem koszącym prosto w dół, gdzie zginął w męczarniach, tłukąc się na kawałeczki.
W MaTolka jakby grom strzelił. Kiedy liczyłam do dziesięciu zamiast głupio zareagować, podszedł TaTolek i  stwierdził "noooo, to teraz wyjazd przestał być tani". Pozbierał skorupki, pozamiatał resztki szkła i uspokoił przerażoną Lalkę. Nauczka na przyszłość: dzieci i elektronika to złe połączenie.

PS. TaTolek uświadomił mnie, że pisałam o iPadzie, nie iPodzie. Technika mnie znowu przerosła. ;) 

Komentarze