na lotnisku



 W życiu każdego Tolka przychodzi moment absolutnej fascynacji własnym TaTolkiem (na ogół, niestety, zgrywa się w czasie z podejściem "co one tam wiedzą!!" do wszystkich MaTolków). U nas można tę erę uznać za rozpoczętą. Tolek jest zapatrzony, zasłuchany, zafascynowany i chłonie każde słowo i gest TaTolkowy, przy jednoczesnej całkowitej olewce ukochanej mamusi.
W związku z powyższym męska rodziny wycieczki została wyprawiona w niedzielę na spacer, co by matczyne skołatane nerwy mogły się nieco uspokoić. Pojechali - a jakże - pozachwycać się TaTolkowym miejscem pracy. A miejsce jest nie byle jakie - samoloty, lotnisko, pojazdy różne. Tolek zabrał ze sobą aparat fotograficzny, żeby uwiecznić to, co Go najbardziej zachwyci.
Po powrocie przybiegł do MaTolka opowiadając, że jedna część pracy raczej Go rozczarowała, bo jest zwykła i przewidywalna, ale za to druga - NIESAMOWITA. Po czym dumnie zaprezentował zdjęcia... a tam... biurko, drugie biurko, trzy złączone biurka, wyłączony monitor, kawałek ściany... i ani pół samolotu!! MaTolek gwałtownie zbierając szczękę z podłogi dopytała więc co było takie super, a co rozczarowywało... no więc niesamowite było BIURO i PRACOWNICY TATY. A samoloty???? eee, to każdy przecież widział...
Na szczęście TaTolek zrobił chociaż dwa pamiątkowe zdjęcia..



Komentarze

Prześlij komentarz