miał być długi wpis z kolorowymi zdjęciami

Miał być długi wpis z kolorowymi zdjęciami. Fotografie przygotowane, wpis w głowie leży i czeka na wklepanie do komputera. A tu kiszka.
Zamiast tego mam Lalę z wielokolorowym glutem, łzami w oczach i z siłą w takiej ilości, że akurat starcza na przewalanie się po kanapie. Super. Tym bardziej super, że TaTolek pojechał do Pragi, co oznacza, że żeby się waliło-paliło, to musimy codziennie wychodzić po Tolka do szkoły. I jeszcze superowiej dlatego, że mam dziś ważne spotkanie, którego nie mam jak odwołać. A już w ogóle najbardziej superowsko dlatego, że w czwartek z samego rana muszę być w szkole na spotkaniu, na którym będziemy ustalać gry plan na najbliższy rok i którego - a jakże - też nie mam szans odwołać, ani przesunąć.
Lala była długo zdrowa. Na tyle długo, że - jak się właśnie okazało - zapomniała jak i po co bierze się lekarstwa. Po próbie podania kropli do nosa mam podrapane całe ręce, po walce o syrop (cebulkowy, od babci Ewci, przywieziony jak największy skarb z Polski) zostałam nieźle skopana. Tolek nigdy nie miał takich pomysłów. Teraz walczę o każde kolejne lekarstwo i dziwię się, ile siły ma dwuipółletnie ciałko, które przed chwilą leżało jak ściereczka umęczone szybko postępującą chorobą.
PS. Właśnie zaczęła się gorączka. 

Komentarze

  1. w miare mozliwosci nie wychodz przez najblizsze dni na balkon......

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz