międzynarodowe NRD

Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać mieszanka lipska - tego co nowe, z tym co stare; tego, co odbudowane, z tym, co grozi zawaleniem się, miejskości z wiejskością, międzynarodowości okolic szkoły z "NRDowskością" otoczenia, itd.
W piątek odebrałam Tolka, porozmawialiśmy ze znajomą Niemką, wymieniliśmy parę zdań z Koreankami, pożegnaliśmy się z Amerykanką. Świeciło piękne słońce, mieliśmy super humory, bo wiedzieliśmy, że za dwie godziny dojadą nasi polscy goście. Weszliśmy do sklepu po ostatnie zakupy weekendowe. Wybieraliśmy właśnie chleb, kiedy podszedł jakiś starszy pan i zaczął do nas warczeć po Rosyjsku, że wy-tacy-owacy-to niemieckiego się uczcie! a nie tu nam tacy-siacy będziecie ze swoim językiem się panoszyć! Odpowiedziałam, że pomylił języki, zabrałam dzieci i poszłam dalej. Niestety, pan nie odpuścił, śledził nas w sklepie i co i raz dorzucał kolejne cenne myśli. Cieszyłam się, że Tolek nie rozumie...
Znajomi tłumaczą "to nie NRD, to chory człowiek". Może tak, ale przykro robi się tak samo, a wpływa na odbiór miejsca, w którym człowiek się znajduje...


Każdego dnia przemierzam z Tolkiem tę samą trasę szkoła-dom. Codziennie maszerujemy pomiędzy pięknymi kamienicami, codziennie mijamy kilka starych budynków, w których bałabym się mieszkać. Ostatnio obserwujemy jedno mieszkanie. Lokatorzy wietrzą dywany, pościele, koce i inne takie, przerzucając je przez okno. Parę razy widzieliśmy już, jak bliżej niesprecyzowane części garderoby odlatywały w siną dal, lub wisiały na oknie poniżej.
Dziwni u są ludzie, dziwny to kraj.

Komentarze

  1. Mnie w Rzymie non stop uznawali za Rumunkę. Wrrr...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe dlaczego akurat za Rumunkę? Rumunki są śliczne... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz