oczy dookoła głowy

Mam dwuletnią Córeczkę, muszę mieć oczy dookoła głowy. Mam dwuletnią Córeczkę, muszę mieć oczy dookoła głowy. Taką mantrę powtarzam od kilku dni. I choć wydaje mi się, że jestem czujna jak ważka, to Lalka jest "czulsza".
Zrobiłam dziecku zupkę mleczną na śniadanie. Przyprawiłam szczyptą miłości, wychuchałam, wydmuchałam, podałam i odwróciłam się na pół sekundkiy, żeby zalać garnuszek wodą.
Nie odeszłam na krok!

Te pół sekundki to było wystarczająco długo, żeby Lala stwierdziła, że zupka powinna być bardziej gęsta i że moją wodnistą wersją na pewno się nie naje... I zrobiła tak, żeby przysłowiowa "łycha stała".


I nie, niestety, to pomarańczowe to nie jest marcheweczka, którą można wyłowić, tylko ciastolinka, która pięknie rozpuściła się i zagęściła zupkę. Zupka poszła do kibeleczka w naszej łazieneczce, Lalka ryknęła z głodu (powinnam napisać, że załkała i uroniła maleńką łezkę, ale Ona ryczała a nie łkała, a łezka nie była jedna i mała, tylko  przypominała dziki wodospad), a mnie trafiła cholereczka taka, że mało nie zaczęłam rzucać bluzgieczkami, co zdarza mi się niezmiernie rzadziudko. Tak rzadziudko, jak rzadziudka była zupka Lali, przed dodaniem chrzanionej ciastolinki.


Komentarze

  1. słitaśny tekściczek, pasujący na fejsiczka....

    OdpowiedzUsuń
  2. tak samo słitaśny jak moje zdenerwowanko jak zobaczyłam zupkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz