lodówka

Po 10 dniach szaleństwa okołokomunijnego wrócilismy do domu.
Wróciliśmy wykończeni fizycznie, ale było warto.
Niestety, w szale pakowania i ogarniania dzieci przed wyjazdem, zapomnieliśmy zabrać z Wa-wy zakupów, które zrobiliśmy do Lipska. Bolesne o tyle, że dziś w Niemczech święto i wszystko jest pozamykane. Zawartość naszej lodówki przedstawia się imponująco...


Mamy masło, lekarstwo dla dzieci ORS 2000, musztardy różne, trochę pikli, resztki białego sera, mleko i ser do smażenia. To nam musi starczyć na dwa dni żywienia całej rodziny. Damy radę, ale dzieci - rozpuszczone tygodniem żywienia się w Kwiatkarni - nieco kręcą nosem.
Ot, przymusowa dieta pokomunijna. Trochę umartwienia się nie zaszkodzi. ;)

Komentarze

  1. Oj tam, na pewno masz jeszcze makaron i ryż pokitrane po szafkach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAWSZE mam. I ryżo-makarony i feto-podobne w lodówce. Zawsze, poza tym jednym razem, kiedy przyszło mi do głowy zrobić wielkie sprzątanie przed wyjazdem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz