dziwne miasto Lipsk, dziwne miasto Warszawa

Ostatnio intensywnie rozmyślam na ile dziwnym miejscem wydaje się Warszawa tym, którzy się tam nie urodzili, nie wychowali, albo którzy nie rozumieją języka polskiego. I coraz bardziej dochodzę do wniosku, że to nie wina Lipska, że jest taki dziwny, tylko właśnie tego, że jesteśmy lipskimi słoikami - takimi, co to nie znają, nie rozumieją, nie czują.
I jakby na potwierdzenie tych słów dwa dni temu przywołał nas do okien przedziwny zgiełk, krzyki, trąbienia. I to zobaczyliśmy:

 na przyczepie: stól bilardowy, fotele, kanapa

 konwój był długi, auta raczej ledwo ciepłe, starannie blokujące całą ulicę

 zagadka: co robi pan na rowerze?!

 ruch na rondzie wszystkostronny

 samochodowy ruch również raczej wszystkostronny, co mocno zagęściło atmosferę

 dwa srebrne auta bardzo nie chciały się poddać blokadzie ruchu

 taranowanie rowerów nie rozwiązało sytuacji

 nagle towarzystwo ruszyło się - rowerzyści łapali auta


 piesi też szukali okazji

 niektóre auta wyglądały tak, że bali się je dotykać, żeby coś nie odpadło

 ponoć za baterie słoneczne są tu dofinansowania ;) 


Tak samo nagle, jak się pojawili, tak - odjechali. Nagle ucichło, umilkło, opustoszało. Tylko o co tu chodziło?! Ot, zagadka. Okazuje się, że ciężko być (niezorientowanym) słoikiem.

Komentarze

  1. Słoiki są trendy :) jak jest po niemiecku słoik?

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nie lubię być trendy. :D
    hm... nie wspominałam, że nie znam niemieckiego?!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz