to, co się miało opublikować tydzień temu, ale coś nie zadziałało ;)


Pisałam już, że Lipsk jest miastem rowerów. Sezon rowerowy trwa okrągły rok i żaden śnieg, ani lód tego nie zmienia. Niedawno wybraliśmy się do parku na tropienie wiosny. Kilka oznak znaleźliśmy. Niestety, wszystkie solidnie przymrożone. W związku z tym TaTolek wybrał zimową wersję zmeczenia dzieci. Zmęczył Tolka tak bardzo, że ten w którymś momencie po prostu padł.


Znaleźliśmy takie kwiatki - wyglądają prawie jak konwalie, ale okropnie śmierdzą cebulą. Nie mam pojęcia co to może być:


Takich ptaków jest tu zatrzęsienie. Niestety, jak chciałąm podejść blżej, żeby zrobić zdjęcie, Lala była uprzejma włączyć syrenę alarmową i myślę, że wszystkie ptaki w promieniu kilometra uciekły, gdzie pieprz rośnie: 


Odkryliśmy też kilka wielkich, kilkopokojowych szałasów. Dzieciaki spędziły w środku dwie godziny gotując zupę śniegową, lepiąc śnieżne kotlety i ogrzewając ręce nad śniegowym ogniskiem:


Wiosna mogłaby już przyjść... ale taka zima - jest piękna.


Komentarze