przeprowadzka

A wiec udalo sie! Wczoraj opuscilismy dotychczasowe mieszkanie i zamieszkalismy w nowym, pieknym, pachnacycm swiezoscia i BEZ PIEKARNI za sciana.
O 9:00 podjechal pan, ktory pomagal nam wszystko przewozic, o 11:00 stawili sie nastepni dwaj, ktorzy chyba nie do konca byli swiadomi co znaczy wnoszenie mebli (z pralka i lodowka na czele) na piate pietro. Na koncu jeden wygladal, jakby przeklinal moment, kiedy zdecydowal sie nam pomoc. ;)
No, ale udalo sie. Toniemy w kartonach, pudlach i skrzyniach, kuchnia w kawalkach lezy rozwleczona po calym mieszkaniu, Olcia (ktora zaczela o sobie mowic La) zadzwia nas pomyslami - okazalo sie np. ze swietnych schowankiem dla paluszka jest wylot rury z zimna woda. Paluszek sie schowal i.. postanowil juz nie wychodzic. Okazalo sie, ze przez zimna wode doroslym robi sie goraco).
Pozostaje rozpakowanie wszystkiego, odgrzebanie sie, rozlozenie, wymyslenie nowych miejsc, zlozenie kuchni, posprzatanie i juz.
Niestety, wsztystko wskazuje na to, ze do marca nie bedziemy mieli dostepu do internetu.
Tak wiec zegnam sie i obiecuje fotorelacje jak tylko wrocimy do zycia. 

PS. przepraszam za brak polskich fontow, ale udalo mi sie zepsuc moj - podobno niezniszczalny komputer - i czasowo korzystam " z obcego"

Komentarze

Prześlij komentarz