Świąt nam się już bardzo chce...


W tym roku po raz pierwszy Święta Bożego Narodzenia (i ósmą rocznicę ślubu przy okazji) spędzimy w naszym czteroosobowym gronie. Nie mogę się już tego doczekać! Nie będzie tłumu, pośpiechu, gotowania potwornej ilości potraw, których nikt potem nie może przejeść (uwielbiamy piec pierniczki, ale nikt ich nie lubi jeść; nie trawię robić ryb, a i tak nikt poza mną ich nie lubi) i zastanawiania się gdzie jechać najpierw, dokąd potem i dlaczego tak, a nie odwrotnie.
Nie będzie też, niestety, tradycyjnego ozdabiania domu - gwiazdek w oknach, stroików, wielkiej choinki. To dlatego, że plan zakłada, że tuż po Świętach (o ile nie 26 grudnia) zaczniemy się przeprowadzać. Co tu dużo kryć - będzie nietypowo.
Dlatego - choć wiem, że dla wielu osób to obciach - okropnie czekałam na czas, kiedy miasta zaczyną się jażyć światełkami, na ulicach pojawią się wielkie, świecące się choinki, w oknach mieszkań zawisną kolorowe ozdoby, a w sklepach zaczną rozbrzmiewać kolędy i pojawią się dekoracje bożonarodzeniowe. Żeby te Święta - choć nietypowe - były ciepłe, rodzinne i świąteczne.

W ramach "czucia" grudniowej atmosfery wyruszyliśmy na poszukiwanie jarmarków Bożonarodzeniowych. Pierwszy odnaleziony to lipski. Mam nadzieję, że zobaczymy jeszcze przynajmniej dwa. I choć tutaj zamiast kolęd słychac było niemieckie disco-polo do kotleta, to i tak światełka "zrobiły swoje" i poczuliśmy, że to już za chwileczkę, już za momencik...


Znowu narzuca mi sie porównanie do Helsinek, bowiem w 2006 roku - przeraźliwie tęskniąc za rodzinami - też byliśmy sami, bez planów spotkania sie w Święta z kimkolwiek. I nie było z nami jeszcze Olci. W Helsinkach bożonarodzeniowy jarmark jest przy ulicy Pohjoisesplanadi, która dochodzi nad samo morze, do portu, co dodaje temu miejscu sporo uroku, którego wtedy nie potrafiliśmy docenić.
W jarmarkowych budach są głównie Finowie, sprzedający rękodzieła - ozdoby choinkowe, wełniane rękawice i skarpety, stroiki, drewniane i kamienne stroiki. Są także, oczywiście, elementy wyposażenia sauny - warząchwie, misy, ręczniki, witki, zapachy, itd., itp. Gdzie nigdzie stoją budy z gorącymi kasztanami i glögiem (bezalkoholowym) oraz kiełbaski z renifera. Helsiński jarmark świateczny to przede wszystkim miejsce kupowania drobnych upominków i fińskich ozdób, za muzyczną oprawę robią kolędy śpiewane po fińsku. Niestety, nie mamy żadnego zdjęcia z tamtego miejsca.


Ponieważ wiele słyszałam o niemieckich jarmarkach - że ich tak dużo, że mają bogatą tradycję - jechałam z przeświadczeniem, że zobaczymy coś podobnego, tylko rdzennie niemieckiego. No to zobaczyliśmy: kierpce z Polski, bursztyny polskie, koroneczki jak polskie, sprzedawane przez Polaków. Do tego: grzane wino, kiełbasy, pierniki, chleby bakaliowe, wędliny, ciastka, czekolady, pralinki, cukierki, owoce maczane w czekoladzie lub cukrze, pizze i zapiekanki każdego kształtu i różnej urody oraz ciastka przeróżne smażone w wysokim tłuszczu. Myślę, że ze 20% sprzedawców miało coś wspólnego z Niemcami, reszta to mieszanka przedziwna, wielojęzykowa, przeróżnokulturowa. Ponieważ bardzo chcieliśmy poczuć Święta, to dostrzegliśmy je nawet tam, ale sam jarmark ma bardziej atmosferę kulinarno-stołówkową, niż świąteczną. Gdyby nie choinki, nieliczne stragany z kolorowymi gwiazdami i pieruńsko drogimi bombkami (do 25E sztuka), to mógłby stanąć właściwie o każdej porze roku.
Może w drugiej połowie grudnia zrobi się bardziej bożonarodzeniowo, a mniej jarmarcznie...

 te kolorowe dachy to nie stragany świąteczne, tylko stoły do spożywania na stojąco fast foodów

a tu stragany z bursztynkami i rozgadanymi polskimi sprzedawczyniami

Choć czasami wydaje mi się, że wszystko jedno jak będzie wyglądał ten stragan i gdzie będzie stał, bo i tak to właśnie czekanie sprawia mi więcej frajdy niż same Święta i żaden jarmark, bądź jego brak tego nie zmieni. ;)

Komentarze