wspomniane poniżej drewniane auto świetlicowe
Otóż okazuje się, że szkoła uczy tu przede wszystkim... myślenia i pracy w grupie. Pojęcia wyświechtane i powtarzające się często w rozmowach o szkołach i przedszkolach w Wa-wie, tutaj nagle nabieraja kompletnie nowego znaczenia.
Tak znalazłam Tolka drugiego dnia szkoły na świetlicy
Wszystkie przerwy (niezależnie od pogody) dzieci spędzały do tej pory na dworze. Nikt nie mówi dzieciom w co się mają ubrać, kiedy, jakie buty założyć. Muszą wiedzieć sami. Kilkukrotnie odbierałam Tolka przemoczonego na wylot, bo nie wpadł na to, żeby założyć kurtkę jak zaczęło padać. Ostatnio nie chciało Mu się cofnąć po kurtkę jak odkrył, że jest mróz. Zachwycony pobawił się w samej bluzie szronem, przemarzł na kość i teraz sam pamięta, żeby sprawdzić temperaturę i odpowiednio się przygotować. Proste? Bardzo, ale w Polsce niewyobrażalne. Przypominają mi się mamusie, które obrażonym tonem dyskutowały w Polsce ze świetliczankami, że nie dopilnowały, żeby dzieci założyły bluzę, zdjęły czapkę i czy zmieniły buty.
część boiska widziana z dachu szkoły (który to dach jest jednocześnie placem apelowym)
drewniany statek naturalnej wielkości, do zabawy
Teraz, kiedy wcześnie robi się ciemno, dzieciaki o 16:00 są spędzane do budynku świetlicowego, bo po prostu na dworze ich nie widać. Każda sala świetlicowa ma inny temat przewodni: jest np. kosntruktorska, pełna klocków wszelakich, twórcza - z kredkami, farbami i papierem, jest nawet - ku ogromnej radości mojej latorośli - sala nintendo, wypełniona na ogół chłopcami. Ciekawostka: wszystkei sale mają jedną ścianę w pełni przeszkolną. To powoduje, że nawet maniacy gier jak tylko można wybiegają na dwór, bo żal mi obserwować przez szybe grających w piłkę kolegów. Żadna fifa z tym nie wygra.
budynek świetlicy widziany od strony boiska
A na czym polega praca grupowa? Np. dzieci uczą się co to walec, kula, stożek. Jak? Dostają rysunki i mają ułożyć te figury z własnych ciał. Im ich więcej, tym im łatwiej, więc szybko "łapią", że w grupie raźniej.
Na świetlicy sa wielkie, drewniane auta, którymi można jeździć. Warunek? Ktoś inny musi je pchać. Dzieciaki do razu łączą się w grupy, bo wtedy samochód szybciej jeździ, a kierowcy zmieniają się co jakiś czas.
Na boiskach leżą piłki do kosza i piłki nożnej. Potrzeba tylko drużyn i można szaleć... wtedy okazuje się, że najlepiej mieć kolegów ze wszystkich roczników - szybciej powstają składy, starsi są silniejszy, szybciej biegają... w ten sposób nie dość, że dzieciaki ze soba współłracują, to jeszcze zanikaja podziały między rocznikami - każdy bawi się z każdym jak z równym. I tylko fakt, że Tolek niektórym kolegom na luzie wchodzi pod pachę pokazuje mi, że niewątpliwie bawi się nie tylko z równolatkami.
droga do szkoły pierwszego dnia - Tolek i TaTolek
nawet w takiej fajnej szkole pierwszego dnia człowiek, który nie ma żadnego wspólnego języka ze wszystkimi nauczycielami i uczniami, ma speszoną minę
Mam wrażenie, że to, co w polskiej szkole jest szeroko dyskutowane i wprowadzane w ciężkich bólach za pomocą reguł, zakazów i nakazów, tu wychodzi naturalnie i mimochodem, a dzieci nawet nie wiedzą, że coś im się w ten sposób przekazuje.
Komentarze
Prześlij komentarz