o kamienicach Schleussig, cz. 2.

Wczoraj się pozachwycałam, dziś napiszę o minusach mieszkania w starych kamienicach, jakimi zabudowane jest Schleussig.
Stare kamienice są piękne: ozdobne, z wysokimi kondygnacjami, drewnianymi schodami.  Tłumy chętnych czekają na wynajęcie każdego zwalniającego się mieszkania.... chyba, że nie ma balkonu. A balkony tutaj wcale nie są na porządku dziennym. Stanowią raczej wyjątkową rzadkość.


Widać, że problem został zauważony i balkony są "dobudowywane". Najczęściej są to metalowe konstrukcje "od zaplecza". W skrajnych przypadkach, w trakcie remontów generalnych, balkony sa "wykrawane" z powierzchni mieszkania: po lewej z tyłu jest już wydzielona powierzchnia przyszłego balkonu, pozostaje wywalenie okna i wyburzenie ścian zewnętrznych:


Potem wygląda to tak:


Stare kamienice to także pięknie, drewniane schody:

Jak się okazało - piękne, drewniane schody pięknie, bardzo głośno skrzypią i potwornie dudnią jak ktoś np. raźno zbiega spiesząc się do pracy o 5:00 rano, bądź wraca późno w nocy do domu.
Oczywiście, są przecież drzwi do mieszkań, które stanowią warstwę izolacji zarówno od dźwięków, jak i temperatury. Tyle, że starych kamienicach są stare drzwi wewnętrzne, które absolutnie szokują takich przyjezdnych, jak my. Dlaczego? A dlatego:


Tak, tak, to nie pomyłka. Drzwi wejściowe do mieszkań są przeszklone. Latanie na golasa w przedpokoju nie jest tu najlepszym pomysłem. ;) Biedne, zszokowane Matolki poradziły sobie w sposób nieco chałupniczy. Wolę takie rozwiązanie niż - choćby i zamazane - twarze sąsiadów zaglądające do mieszkania.

Drewnanie schody są jedynym sposobem transportu na wyższe kondygnacje. Wind brak. Niby to "pikuś", chodzenie po schodach ujędrnia pupę i wyrabia kondycję. Gorzej, jak - jak ja - jest się typową "wózkarą" z kilkunastokilogramową "zawartością ludzką" w środku i pomysłem na zrobienie zakupów. Na szczęście wymyślono chusty dla dzieci, więc i to jest do ogarnięcia. Wtedy trzeszczą nie tylko schody, ale i kolana Matki Noszącej.

Pod starymi kamienicami są stare piwnice, które powinny być stale wykorzystywane do nagrywania horrorów. Grzyb na ścianach, zapach pleśni, prawie 4m wysokości i ciemność pobudzają wyobraźnię. Nie mam zdjęć, bo trochę boję się tam sama schodzić. ;) To zejście do tego podziemnego labiryntu.


Mieszkanie - nawet na wysokim - parterze to oryginalne przeżycie. Tolek (prawie 135cm wzrostu), sprawdził jak wysoko dosięga. Co za tym idzie - dorosły, wysoki człowiek sunie głową dokładnie na wysokości parapetu. Muszę przyznać, że parę razy solidnie sie wystraszyłam, jak siedząc na kanapie z komputerem na kolanach poczułam świdrujący wzrok przechodniów. Przy czym rodowitego lipszczanina od razu można poznać po spuszczonym wzroku tak, żeby nikomu "w talerz" nie zaglądać. Tylko czasem ruch za oknem dostrzeżony kącikiem oka, przyciaga uwagę. W każdym razie - przebierania się w pokoju przy niezasłoniętych oknach nie polecam. No chyba, że ktoś trenuje stiptiz.



Klatki schodowe, choć działają jak niezłe pudło rezonansowe, cieszą oko. Ozdobne ściany, kafelki na ścianach i na ziemi, wspomniane wyżej drewniane schody - to wszystko mimo, że powoduje pewne niewygodny, warte jest uwagi i zachwytu.



I choć wygodne Matolki postanowiły jednak zmienić lokum i przeprowadzić się w miejsce świeżo po remoncie, to fajnie jest przez chwilę pomieszkać w mieszkaniu, które ma ponad 3,5 metra wysokości. Nawet, jeśli jedyną szansą na zmianę przepalonej żarówki przy suficie jest postawienie krzesła na stole i wdrapanie się na te osobliwą konstrukcję.


Komentarze