wielkie miasto, choćby i bez seksu... ;)

"Sex w wielkim mieście" to jeden z niewielu seriali, który kocham miłością wielką. Nie oglądałam tego do wieków, a w Lipsku "wpadłam w ciąg". Codziennie dwa odcinki dają możliwość szybkiego przypomnienia sobie wszystkich etapów życia Carrie Bradshaw.
Właśnie Carrie przeprowadziła się z Nowego Jorku do Paryża; za ukochanym, w inny świat. Po czym przepadła z kretesem pośród innej mentaloności, nieznajomości zasad, reguł, sylu bycia i życia.

I choć Warszawa to nie Nowy Jork, a Lipsk to nie Paryż, to rozpoznaję ten lekki obłęd w oku pośród tłumu na ulicy; radość z nowości, która miesza się z  przerażeniem i kompletnym zagubieniem...

...i mały cytat na końcu, znowu z Carrie, oczywiście: "miałam w Nowy Jorku życie, przyjaciół, pracę; przyjechałam i jestem sama na tych ulicach"... na szczęście TaTolek nie odpowiada tak, jak Piotrovsky, z aktórym przyjechała Carrie, dlatego wszystko sobie spokojnie poukładamy. 

Komentarze