Zico

Przez ostatni tydzień zbierałam pomysły i zdjęcia na kolejne wpisy.
I wczoraj, kiedy już miałam zabrać się do pisania, zmarł nasz ukochany pies.
Dlatego dziś - epitafium dla Zica. Najwspanialszego psa pod Słońcem.


Tu jest ten początek jego historii, który znamy: http://www.sosbokserom.com.pl/index.php/pl/component/psy/?task=pokaz&pies_id=170

Początkowo Zico ignorował Tolka - ku wielkiej rozpaczy tego ostatniego, stęsknionego kompana do zabaw. Z czasem okazało się, że pies traktował dziecko trochę jak niesfornego szczeniaka, schodził Mu z drogi, żeby nie zrobić niechcący krzywdy. 
W końcu się dogadali. Tolek został kompanem do zabaw:


spacerów: 

do domowych szkoleń:

opowiadania bajek na dobranoc (to pierwsza wspólna noc): 

 i na dzień dobry:

Stał się też powiernikiem Tolkowych tajemnic:

Przyjacielem:

TaTolek na zawsze pozostał ukochanym panem i tym, którego polecenia należy odgadywać jeszcze zanim zostaną wypowiedziane na głos: 





a Zico był  psem wyszkolonym, stróżem domu:



Z czasem pojawiła się też Olcia. Zico, zaprawiony w bojach z Tolkiem, "bawił się z Nią statycznie" i z niekończącą cierpliwością pozwalał się głaskać. Był na tyle wyrozumiały, że musieliśmy trzymać Małą jak pies jadł, bo wyjadała Mu z miski i próbowała wyciągać jedzeniez pyska. A Zico - oddawał i przychodził do mnie po pomoc. 


Tak minęło 2,5 roku. Cały czas wydawało nam się, że mamy silnego i w miarę młodego psa i tylko po dłuższych spacerach widzieliśmy, że coś kndycja mu siada...  

13 czerwca wróciliśmy do domu. Zico, jak zwykle, przywitał się z nami zwijając się z radości, wyszedł z TaTolkiem za furtkę i zemdlał. Po prostu padł. 15 minut potem był na stole operacyjnym u weterynarza. Diagnoza była jednoznaczna: nieoperowalny rak podstawy serca, stan zapalny. Wtedy udało się go uratować. 
Tylko, że to już nie był ten sam pies. Tego jednego dnia postarzał się o parę lat. Zaczął mu szwankować kręgosłup, stawy, męczył się nawet 10minutowymi spacerami, gorzej słyszał, widział; efektem ubocznym leków na serce było systematyczne rozwalanie przewodu pokarmowego.


Od miesiąca coraz częściej dyszał jak po przebiegnięciu maratonu, szwankował mu pęcherz, żołądek. Ponieważ nie miał siły się normalnie kłaść, to rzucał się na ziemię. Kilka dni temu na łapach pojawiły się od tego krwawe rany; łysiał, siwiał, żegnał się z nami. To było widać, słychac i czuć. 

Wczoraj wywrócił się. I od razu wiedziałam, że to "już". Leżał skowycząc z bólu i wyraźnie czekał, aż TaTolek dojedzie z pracy. Tolek był w szkole. Siedziałyśmy z Olcią i głaskałysmy, żeby leżał spokojnie. Kiedy TaTolek przyjechał, pies po raz ostatni zamachał ogonem i dżwignął się na cztery łapy. Potem wywrócił się, a oczy zaszły Mu mgłą. 
TaTolek zawiózł Go do weterynarza. Tam stwierdzono znaczne wychłodzenie ciała, zanikanie hematokrytu, bladość fafli i oczu. Ponieważ TaTolek upierał się, żeby jeszcze jakoś Mu pomóc - zrioniono rtg, które wykazało pełen przewód pokarmowy krwi. Prawdopodobnie miał przerzuty. Mogliśmy jeszcze przedłużyć Mu zycie o dzień-dwa robiąc transfuzję, ale do tego musiałby jechać do kliniki, do której transportu pewnie by nie przeżył. Operacja nei wchodziła w grę, bo nei wytrzymałby żadnej narkozy. 
Usnął sobie spokojnie, obok ukochanego TaTolka. Pana, którego sam sobie wybrał i którego zawsze uwielbiał nad życie. 


Zawsze podchodziłam do takich opisów w pobłażliwym uśmiechem na twarzy. Bo to tylko pies.

ale Zico był Najwspanialszym Psem na Świecie. 
I choć czasem miałam dosyć sierści w miejscach, do których nie miała prawa  się dostać, 
choć wkurzały mnie wieczne aromaty psich bąków w domu,
choć wściekłam się na konieczność ściarania zaschniętej śliny ze ścian....
to okropnie za nim tęsknię. 
Co chwila się łapię na nasłuchiwaniu czy równo oddycha, sprawdzaniu czy nie trzeba mu dolać wody i planowaniu, o której iśc na spacer.


 

Komentarze

  1. Łzy płyną po policzkach...
    Pamiętam jak szliśmy wszyscy razem odebrać Zico...
    I jak wracaliśmy z przeszczęśliwym Tolkiem i dumnie prowadzącym Zico TaTolkiem...

    :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inna, tak niedawno to było... też pamiętam. I jezcze - jak strasznie wtedy śmierdział. :D Fajny to był czas.

      Usuń
    2. Ale ile radości dał... Teraz zerka na Was i jest mu łatwiej...

      Usuń
  2. Pewnie biega teraz po Niebieskich Łąkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak powtarzam sobie i Tolkowi. Wczoraj opowiadałam bajkę o przechodzeniu przez most na drugą stronę. Tolek przeżywa jak dziecko, ale cierpi jak dorosły. Trudne to połączenie.

      Usuń

Prześlij komentarz